Ostatnio zrobiłam eksperyment i pewnej przyjemnie wyglądającej nowości naturalnej, a zarazem dziecięcej, używałam na co dzień... W ramach testu smarowałam hojnie skórę odżywczym kremem szwajcarskiej marki Alpaderm- zachęcił mnie do wypróbowania przede wszystkim świetny skład, w którym 99% zastosowanych elementów stanowią składniki naturalne, w tym 48% to składniki pochodzące z upraw ekologicznych, przy czym kosmetyk posiada certyfikat ECOCERT, a na domiar dobrego został przebadany dermatologicznie.
O wyjątkowości marki Alpaderm stanowi jej źródło-a jest nim matczyna miłość.
Dr France Bourely-Jaczynski, dla swej małej córeczki Lilly, która od urodzenia cierpiała na atopowe zapalenie skóry, stworzyła krem Cerat des Alpes- będący obecnie najbardziej znanym i docenianym przez specjalistów i klientów produktem firmy.
Naturalna inspiracja światem leczniczych ziół i cennych olejków połączona ze szwajcarską precyzją przerodziła się w stworzenie szerokiej gamy produktów głównie skierowanych dla dzieci, m.in. oliwki do masażu, łagodnej kostki myjącej, delikatnego płynu do mycia ciała i włosów oraz kremu odżywczego...
Tak, jak wspominałam, postanowiłam ostatni z wymienionych kosmetyków włączyć do własnej, aktualnej pielęgnacji- jakże więc sprawdza się on w praktyce?
Tak, jak cała gama Alpaderm, tak i krem odżywczy ma wprost urocze opakowanie- bajecznie błękitna tubka, widoczna na powyższych zdjęciach, jest oryginalnie zapakowana jeszcze we wzorzysty kartonik... jednak z racji, iż nie przetrwał on zbyt dobrze warunków transportu (efekt zmiażdżonej żaby) postanowiłam wyłączyć go z sesji ;)
Tubka z odżywczym kremem dziecięcym jest opatrzona w szeroką zakrętkę, na dnie której jest niestety zbyt dużo wolnego miejsca- krem z opakowania niestety spływa i wypełnia przestrzeń wokół dozownika, co raczej nie jest zbyt pożądane ze względów higienicznych...
W pokrytej konturami roślin- a nawet figlarnym, czerwonym motylkiem ;)- tubce mieści się 50 ml kosmetyku o cenie ponad 110 zł. Wartościowa zawartość, mająca za zadanie poprawić stan skóry, posiada aksamitnie lekką, dość rzadką konsystencję- smużka kremu balansuje pod względem kolorystycznym pomiędzy kremową bielą i żółcią i pachnie wyraziście, lecz nie nachalnie, świeżymi cytrusami... uwielbiam ten zapach :)
Zewnętrzne cechy kremu są dla mnie całkiem przyjazne.. a jak sprawa wygląda w przypadku oddziaływania kosmetyku na moją skórę?
Wedle producenta jest doskonały do codziennej pielęgnacji skóry dziecka, gdyż formuła została w tym właśnie celu wzbogacona o naturalne oleje roślinne: olejek z jojoby, wiesiołka oraz ogórecznika lekarskiego- odżywiające skórę i przywracające jej naturalną równowagę, oraz ekstrakty z nagietka, rokitnika zwyczajnego, białej lilii i rumianu rzymskiego, które działają kojąco na przesuszoną i wrażliwą skórę.
Co ciekawe składy kremu odżywczego Alpaderm dedykowanego dzieciom i dorosłym są niemal bliźniaczo podobne- zmienia się w nich jedynie położenie kilku składników, co powoduje, że nie ma właściwie żadnych przeciwwskazań, aby i wrażliwiec przekraczający linię pełnoletniości sięgnął w razie potrzeby po lżejszą wersję dziecięcą.
Sadząc z tego, jak krem zachowywał się w moim przypadku, poleciłabym go osobom o mieszanej cerze oraz tłustej skórze- na wiosnę i lato jako element dziennej pielęgnacji. Powodem jest natychmiastowe wchłanianie się kremu, efekt lekkiego wygładzenia powierzchni skóry i bardzo dobre zachowanie się kremu jako bazy pod mineralny makijaż.
Pełen skład odżywczego kremu dla dzieci Alpaderm:
AQUA (Water), LAVANDULA ANGUSTIFOLIA (Lavender) FLOWER WATER*, ANTHEMIS NOBILIS (Roman Camomile) FLOWER WATER*, CITRUS AURENTIUM AMARA (Bitter Orange) FLOWER WATER*, SIMMONDSIA CHINENSIS (Jojoba) SEED OIL*, CETEARYL ALCOHOL, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, LIMONENE, BUTYROSPERMUM PARKII (Shea Butter) BUTTER*, CITRUS AURANTIUM DULCIS (Orange) PEEL OIL*, CITRUS GRANDIS (Grapefruit) PEEL OIL*, COCO GLUCOSIDE, BENZYL ALCOHOL, CETEARYL GLUCOSIDE, MALTODEXTRIN, BORAGO OFFICINALIS SEED OIL*, CERA ALBA (Beeswax), OENOTHERA BIENNIS (Evening Primrose) OIL*, XANTHAN GUM, HIPPOPHAE RHAMNOIDES (Sea Buckthorn) OIL*, POTASSIUM SORBATE, MALPIGHIA PUNICIFOLIA (Acerola) FRUIT EXTRACT, LAVANDULA ANGUSTIFOLIA (Lavender) OIL*, TOCOPHEROL, SOYA BEAN OIL, DEHYDROACETIC ACID, LINALOOL, LILIUM CANDIDUM FLOWER EXTRACT, CITRAL, CALENDULA OFFICINALIS FLOWER EXTRACT, ANTHEMIS NOBILIS FLOWER OIL*, GERANIOL, FARNESOL
Mimo takiego bogactwa naturalnych składników moja skóra polubiła krem Alpaderm... ale nie wykazał się na tyle, aby go pokochała.
Po okresie testowania kremu, który wypadł na dość ciepłą końcówkę jesieni i przeważnie mroźny początek zimy ( aż do chwili obecnej- wydajna bestia! ;)), mogę stwierdzić, że pod względem dostarczanej dawki nawilżenia i natłuszczenia jest niewystarczająco silny na zimowe mrozy na zewnątrz i atak rozgrzanych kaloryferów wewnątrz pomieszczeń...
Owszem, na zazwyczaj łaskawszą jesienną pogodę z co najmniej dwucyfrową plusową temperaturą jest w sam raz, jednak problemy z jego zachowaniem się na twarzy zaczęły się u mnie mniej więcej w połowie grudnia- odniosłam wrażenie, że jego ochronne działanie zaczęło zupełnie zawodzić... skóra zaczęła się buntować z powodu zbyt lekkiego "okrycia" i- niestety- ostatnie pojawił się nawrót AZS :(
Zwykle w sezonie jesienno-zimowym egzema się u mnie zdarza i wiem, że wpływ na objawienie się tej dolegliwości mogły mieć różne czynniki ( najwidoczniej musiałam wyrobić roczną normę na co najmniej dwie serie kilkutygodniowych zmagań...)... lecz żałuję, że Alpaderm mi nie pomógł wystarczająco skutecznie.
Napomknę, że przepisowo natłuszczałam i nawilżałam intensywnie skórę przed położeniem się do snu i wówczas, gdy przebywałam w domu... jednak to okazało się zbyt mało.Wiadomo, że poza domem spędza się jednak znacznie więcej czasu- i tu właśnie tkwił klasyczny błąd, którego zwykle nie popełniam świadomie ;)
Miałam nadzieję, że krem mimo wszystko się pozytywnie wykaże... cóż, troszkę przeceniłam jego możliwości adaptacyjne.
Patrząc przez pryzmat własnych doświadczeń polecam zarezerwować go na cieplejsze i bardziej stabilne pod względem pogody miesiące- zimą i jesienią zaś, oczywiście jeżeli mielibyście chęć, radzę jednak korzystać z innego, bardziej skoncentrowanego kremu o bogatszej konsystencji.
Chcielibyście osobiście przekonać się, jak sprawować się będą u Was kosmetyki Alpaderm, zajrzyjcie do sklepu Biobella- jestem ciekawa Waszych wrażeń :) Wiele kosmetyków z gamy wydaje się być bardzo obiecujących i wartych uwagi, dlatego zachęcam do poszukiwań ideału- podejrzewam, że w moim wypadku lepiej przydałby się Cerat des Alpes, może następnym razem się na niego zdecyduję.
dla mnie chyba nawet na cieplejsze dni byłby za słaby wtedy nawet bardziej niż teraz potrzebuje solidnego nawilżenia :) jedynie że jako krem na dzień :) co do pierwotnego przeznaczenia... moim zdaniem jeśli komuś odpowiada produkt to nie ma znaczenia :)
OdpowiedzUsuńJa wychodzę z założenia, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby stosować kremy dla dzieci. Należy tylko zwrócić uwagę na ich skład. Jeśli odpowiada potrzebom naszej cery, to dlaczego miałby się nie sprawdzić;)
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu poszukuję dobrego, lekkiego kremu wchłaniającego się do matu, który nadawałby się na cieplejsze miesiąca. Zimą niestety muszę korzystać z tłuściochów, gdyż tylko one chronią moją skórę przed mrozem...
Przeglądnęłam ofertę sklepu i znalazłam kilka ciekawych produktów:) Pewnie się na coś skuszę. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSkład bogaty:) Wejdę do sklepu i poczytam więcej na temat produktów tej marki może i ja sobie jakiś zafunduje!Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńciekawy jest ten krem.
OdpowiedzUsuńNie znałam do tej pory tego kremu, ale widzę, że skład zachęca do zastanowienia się nad nabyciem ;]
OdpowiedzUsuń