Wierni czytelnicy- przyłącz się! :)
środa, 23 stycznia 2013
Cykl "Pijąc kawę gdzie indziej"- cz.1: Odprysk goryczy w pełni smaku
Jesienią na moim zazwyczaj kosmetycznym blogu ukazały się odcinki cyklu "Herbacianych wieczorów", w którym przedstawiłam herbaciane kompozycje o intrygujących, zadziwiających i zachwycających smakach i aromatach. Mam nadzieję, że pomysł z wprowadzeniem odpowiedniego dopełnienia( w tym wypadku muzycznego ) spodobał się Wam, bo nie zamierzam z niego rezygnować ;)
Nie mogę przecież dopuścić, aby kawa, którą wielbię na równi z herbacianym naparem, poczuła się dyskryminowana... więc zaopiekuję się nią w kolejnych odcinkach nowego cyklu. Jego nazwę: "Pijąc kawę gdzie indziej" zapożyczyłam od zbioru opowiadań Zz Packer o tym samym tytule, który przypadł mi do gustu równie mocno, co właściwa zawartość :)
Nie wiem, czy kiedyś wspominałam, że uwielbiam zatopić się w lekturze, i jednoczenie rozpłynąć w surowym smaku i intensywnym aromacie czarnego naparu...? Według mnie nie bez powodu kawa uważana jest za najbardziej "literacki" napój- wspiera przecież pisarzy raczących się nią podczas pracy, jak i późniejszych odbiorców drukowanych dzieł, pomagając przez nie przebrnąć ;)
Opowiem zatem o tych wzajemnie uzupełniających się czynnikach, bez których przyjemność pobytu w innym wymiarze nie byłaby możliwa.
Moim najlepszym kawowym odkryciem ostatnich miesięcy jest zdecydowanie ekologiczna arabica rodem z Gwatemali. Kawa ta ma postać zmielonych ziaren, które pozyskiwane są zgodnie z zasadami Fair Trade oraz objęte certyfikatem kontroli ECOCERT SAS F32600.
Napar z nich przyrządzony jest pełen sprzeczności: subtelny, kwaśno-słodki aromat współgra idealnie z gorzka głębia smaku. Podczas degustacji wrażenia zmysłowe przeplatają się zaskakując mnogością możliwości interpretacyjnych oraz pradawną mocą ożywiania umysłu. Dzięki tym kawowym właściwościom wzrasta kreatywność w postrzeganiu otoczenia i zdolność czerpania doznań z niego płynących.
Jest to odmiana wysoce pobudzająca dzięki zawartości kofeiny sięgającej 1,32%.
Ekologiczna kawa z Gwatemali jest warta spróbowania- wszystkich smakoszy zapraszam do delikatesów ekologicznych Ekolandia24.pl., przekonacie się, że czarne serce w głębi filiżanki nadaje rytm rytuałowi odszyfrowywania cudzych myśli i uczuć...
Jako czytelniczka doświadczona na różne sposoby ;) i ostatecznie świadoma swojego gustu mogę stwierdzić, że zdecydowanie najmocniej kocham powieści- a zwłaszcza te, które łączą w sobie umiejętnie oryginalność, kontrast, intrygujące przemyślenia, odrobinę obrazoburczego humoru... i najważniejsze- odciskają trwale swoje piętno gdy, stają się powodem, dla którego chcę zadawać sobie i innym pytania, aby odpowiedzi przybliżały rzeczywistość mi znaną, oraz tą, której istnienia nie dostrzegałam wcześniej...
Właśnie one dają mi najwięcej satysfakcji z poświęconego czasu i radości z przeżycia czegoś nowego dzięki mocy wyobraźni :)
Zaczynając lekturę jestem otwarta na przebieg wydarzeń i wprost nie mogę się doczekać, co przyniesie ze sobą kolejna strona: kim okażą się być bohaterowie, jak potoczy się akcja, co chce za ich pośrednictwem przekazać autor... I choć niezliczoną ilość razy już po pierwszych przeczytanych stronach postacie i ich motywy okazują się jakby skądś znane, intuicja (rutyna?) bezlitośnie podpowiada bieg wydarzeń, a nawet zdradza zakończenie( a to nie jest zbyt dobra rekomendacja ;) ), to zdarza się w tych ruinach innowacji trafić na prawdziwy dynamit oprawiony w okładkę...
Takim ładunkiem wybuchowym jest właśnie "Odprysk całości" Steve'iego Toltz'a ( tytuł oryginału" A Fraction of the Whole")- książka poruszająca, która wzbudziła u mnie żywe emocje już na samym początku historii opowiadanej naprzemiennie przez syna i ojca. Fabuła jest dynamiczna, postaci niebanalnie zarysowane, doświadczenia głównych bohaterów równie pokręcone, jak oni sami, a filozoficzna głębia- ku ogólnemu zaskoczeniu- co rusz błyskotliwie wychyla się z odmętów banału....
Bardzo trudno jest wybrać motyw przewodni tej międzykontynentalnej opowieści, gdyż Steve Toltz stworzył "Odprysk całości" z ogromnej ilości wielce wymagających ( zarówno od czytelników, jak i autorów) tematów ( i dlatego też z wyjątkową zapamiętałością eksploatowanych ;)) takich jak m.in.: relacje rodzinne, poszukiwanie sensu życia, ułomność ludzkiego ciała i tajemnice jego natury.
Mimo, iż popularne, to jednak wielce ryzykowne... a jednak Toltz ukazuje się dzięki nim jako wirtuoz, który celowo wprowadza szokujący czytelnika eklektyzm, łącząc sprzeczności i tworząc niemal groteskowy obraz świata widzianego oczami ludzi doświadczanych przez życie z tak przytłaczającym natężeniem, jak to zwykle bywa w filmowych superprodukcjach Hollywood'zkiej rangi ;)
Właśnie ujęta w zupełnie inny, świeży sposób wielowymiarowość sprawia, że zadziwiający natłok wydarzeń, dialogi skrzące się inteligencją autora, gęsta atmosfera rodzinnych sekretów i obsesji, narracja okraszona czarnym humorem... To wszystko sprawia, że "Odprysk całości" to mieszanka wybuchowa- w niej wszystko jest możliwe, w niej wszystko jest ważne, bo powieść, choć obszerna, nie zawiera ani jednego zbędnego zdania, zmarnowanego konceptu, chaosu zagubionych wątków, infantylnej przypadkowości...
Każdy ustęp rzutuje znacząco na ogólny wydźwięk spisanej przez Toltz'a historii, dlatego czytelnicza czujność automatycznie się wyostrza- tak, jak apetyt na więcej. Okazuje się, że gdy zagłębiasz się coraz dalej i dalej, autor jak z rękawa sypie niespodziankami, czym napędza motywację do połknięcia powieści za jednym zamachem- zostajesz wzięty w niewolę wydarzeń- rzecz rzadka, lecz czyniąca proces czytania tak fascynującym, że masz ochotę zgłębić ocean książek, by znaleźć kolejną, która wywrze na tobie równie mocne, lub jeszcze mocniejsze wrażenie.
Do mnie proza Toltz'a trafiła bez pudła- stała się w moich oczach zdecydowanie jedną z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam.
Jeżeli macie ochotę na lekturę zapadającą w pamięć, wciągającą, gorzką, głęboką, zabawną, pełną szalonych zdarzeń...krócej mówiąc- genialnie tragikomiczną, to serdecznie polecam "Odprysk całości", nie zawiedziecie się :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam kawę, a kubeczek cudny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję - kubeczek taki, a nie inny, bo ubóstwiam Audrey ;)
UsuńZapraszam Cię serdecznie na kolejne odcinki :)
Prozerpine kolejny świetny pomysł na wpisy :) Czekam na kolejną część :D
OdpowiedzUsuńProzerpine świetny masz kubeczek :)) Napiłabym się takiej kawusi :D a książka zapisana do przeczytania :)
Dziękuję Reniu- już się bałam, czy aby na pewno ;) Skoro są chętni, to dalszy ciąg nastąpi :)
UsuńZachęcam zarówno do spróbowania kawy, jak i lektury- są według mnie wyjątkowe :) Jak uda Ci się zdobyć książkę i przeczytać, daj koniecznie znać, jak się podobała ;)
jaki kubeczek wspaniały:)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę ;)
UsuńTeż mi się podoba tytuł tej książki ZZ Packer. Opowiadania też. :-)
OdpowiedzUsuńChoć kawy nie pijam.
PS. Nie wiem jak, ale wywaliło mi twój blog z obserwowanych...???
Miło wiedzieć :) Tytuł niby taki prosty, a nie jednak nieoczywisty- idealnie pasuje do opowiadań Zz Packer.
UsuńPS. Nie szkodzi, Blogger czasami się szarogęsi ;)