Wierni czytelnicy- przyłącz się! :)

środa, 13 lutego 2013

Moja własna mała medytacja... - o kąpieli, która wpływa na myśli, emocje i uczucia

The Bath - Alfred Stevens
  Aromatyczna kąpiel to właśnie ta pora w trakcie całego dnia, gdy pod wpływem niebiańskiego relaksu i wszechogarniającej błogości pozwalam myślom na wytchnienie.
  Dla mnie chwila zanurzenia się w rozkosznie ciepłej wodzie jest jednym z najcudowniejszych zmysłowych doświadczeń, które- choć pozornie drobne-stają się początkiem niesamowitej przyjemności. Tafla wody okryta obłoczkiem kremowej piany i naturalnie pachnąca kwiatami, ziołami, bądź owocami... to najlepsze lekarstwo dla duszy i ciała.

 Mimowolnie przenikając wzrokiem rozgrzane opary, wdychając zachwycające niezmiennie aromaty, zagłębiam się w sobie... coraz dalej i dalej...aby dotknąć zakamarków świadomości, które zwykle zaniedbuję przedkładając rzeczy "pilne","ważne" i "niezbędne", a próbujące schwytać mnie w sidła rutyny.
  Moja własna cowieczorna medytacja pozwala pogodzić się z rzeczywistością, znaleźć w niej dobro...i czuję, jak ziemski świat staje się miejscem, w którym łatwiej żyć.

 To zarazem zaproszenie dla najbardziej fantastycznych nocnych marzeń sennych, dzięki którym symbolicznie dotykam swojej wewnętrznej natury: jestem prawdziwie wodnym stworzeniem urodzonym pod wodnym znakiem, w którego oczach odbijają się wodne barwy, o usposobieniu podobnym wodzie... i- nota bene- w większości składającym się z wody... Zatem wszystko, co wiąże się z wodą, jest mi bliskie.

  Wiem, że bardzo daleko mi do wschodniego ideału jogini, która w religijnym zapomnieniu opuszcza cielesne ramy, stając się częścią absolutu...- niedoścignionego wzoru pokonywania ludzkiej słabości. Nieśmiało szukając choć krztyny podobieństwa łączącego moją osobę z ową mistyczną doskonałością, mogę jedynie stwierdzić: szanuję to, czego nie jestem w stanie objąć rozumem, staram się ćwiczyć sztukę kontemplacji, kocham obcować z żywą przyrodą i... używam w trakcie kąpieli ręcznie wytwarzanego nepalskiego mydła z bzem i lawendą o nazwie "Yogini".


 Wspominałam Wam niejednokrotnie o moim upodobaniu do pachnących, naturalnych kostek mydlanych- "Yogini" Wild Earth dodatkowo utwierdza mój postulat :)

 Analizując poznany całokształt mogę stwierdzić, iż najcieplejsze uczucia żywię do niego ze względu na rześki, niejednoznaczny zapach- tytułowe"bez i lawenda" jedynie przewijają się gdzieś w tle, by ustąpić pierwszego miejsca bardziej ostrym nutom.
 Aura tej niezwykłej mieszanki natychmiast przywołuje skojarzenia z egzotyczną krainą, obdarzoną przez przyrodę zachwycającą, niemal baśniową bujnością, a w której żyją ludzie o niezwykłej wierze, tradycji i mentalności...


 Opakowana w folię z tradycyjnym wizerunkiem jogini kostka o żółtawej, nieco zgaszonej kolorystyce, zaopatrzona została w markową pieczęć.

 Mydło jest dość wydajne, jak na swoje rozmiary- 80 g (cena 22,30 zł), wydawać by się mogło, to bardzo mało... jednak ta kruszyna ochoczo spełnia codziennie swoją posługę przez szereg dni, kurcząc się stopniowo, aż do chwili, gdy na pograniczu drugiego i trzeciego tygodnia znika całkowicie.

   Tak, jak w przypadku każdego naturalnego produktu, nie należy przechowywać go w typowych warunkach łazienkowych ( może nawet to brzmi śmiesznie-ostatecznie mamy do czynienia z mydłem ;)- jednak wierzcie mi, lepiej będzie przenieść go w bardziej bezpieczniejsze miejsce.
 Należy pomóc"przedłużyć jego żywotność"... ;) czyli pozwolić mydełku porządnie wyschnąć, aby z radością wracać do posiadanego egzemplarza przy każdym kolejnym użyciu.

 Pod wpływem kontaktu z wodą kosmetyk wytwarza kremową pianę, która dostarcza skórze długotrwałego nawilżenia. Zawsze po kąpieli staram się wmasować w ciało- w zależności od pory roku- balsam, masło, lub mleczko, aby mieć pewność, że moja skóra dostaje wszystko, co niezbędne do utrzymania dobrej kondycji.... jednak po tym drobnym łazienkowym rytuale z udziałem mydła"Yogini" mogę ograniczyć dodatkowe zabiegi do minimum, nie mając przy tym wyrzutów sumienia ;)

  Ajurwedyjska mądrość wtopiona w mydełko"Yogini" wyraźnie służy mojemu ciału i umysłowi- podczas kąpieli aromaterapeutyczne działanie zawartych w kostce ekstraktów pomaga ukoić zmęczenie i ból głowy, a po osuszeniu  skóry oczywistością staje się również dobroczynny wpływ na skórę, który objawia się w aksamitnej gładkości i zdrowszym kolorycie.
  Jest to ten rodzaj mydła, które bardzo cenię, ale nie jestem w stanie odważyć się do użycia go wobec mojej wrażliwej i alergicznie reagującej cery...co nie zmienia faktu, że z chęcią i powodzeniem używam go do higieny reszty ciała :)

  Kosmetyk zawiera egzotyczne zioło o nazwie spolszczonej na witania, zaś oryginalnie znanej jako ashwagandha (Withania somnifera) o której na stronie sklepu Blisko Natury, skąd pochodzi mydełko, można przeczytać, iż jest "to jedna z najważniejszych roślin w Ayurvedzie – tradycyjnej medycynie hinduskiej, będąca jednocześnie przedmiotem stale rosnącego zainteresowania współczesnej nauki. Roślina o łacińskiej nazwie Withania somnifera w Indiach wymieniana jest jako Ashvagandha, Hayahvaya, Vajigandha (sanskryt), Asgandh (hindu). W języku angielskim Withania somnifera nosi nazwę Winter Cherry. Withania somnifera jest rośliną krajów subtropikalnych. Roślina ta występuje we wschodniej Afryce, w Iranie, Iraku, Afganistanie, Indiach, Izraelu, Etiopii. Uprawiana na szerszą skalę jest w środkowych Indiach, dlatego często nazywa się ją indyjskim żeńszeniem."


 Woda, masło kokosowe, olej palmowy, olej słonecznikowy, oliwa z oliwek,  Ashwagandha,  szparag lekarski, lawenda, bzowy olejek zapachowy 

Wskazany egzemplarz otrzymałam w ramach konkursu „Mydlany Tydzień Nepalski", zorganizowanym przez Ewel- pragnę jeszcze raz podziękować jej za szansę wyrażenia swojej opinii, bo dzięki spotkaniu z tym naturalnym mydełkiem inspirowanym jogą wiem, że z pewnością wrócę do gamy Wild Earth jeszcze nie raz :)

   Jeżeli zainteresowało Was bzowo-lawendowe mydełko opisane w tej recenzji, to zapraszam do sklepu Blisko Natury, gdzie możecie je dostać- mam nadzieję, że również zapałacie do niego sympatią :)


3 komentarze: