Wierni czytelnicy- przyłącz się! :)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Migdał. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Migdał. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 maja 2013

Liczba doskonałości w służbie piękności... czyli 7 darów flory w jednym kosmetyku :)


  Oto jedna z najsłynniejszych blondynek świata sztuki- Wenus zrodzona z morskiej piany pędzla Sandro Botticellego.
  Osobiście podziwiam jej natchnione spojrzenie i nieziemską urodę, lecz mam też świadomość, że autor tego wspaniałego dzieła mógł co nieco domalować, aby całość prezentowała się jeszcze bardziej imponująco, niż mogłaby naturalnie ;)

 Marzeniem jest jednak posiadać właśnie tak gęste, długie i zdrowe pukle... Jest na to wiele sposobów, z których ukochałam olejowanie. Stosowałam różne rodzaje olejków jednoskładnikowych, lecz nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała jeszcze innej drogi do ziszczenia pragnienia o włosach perfekcyjnych ;)


 Moim dzisiejszym- i nie tylko ;)- bohaterem jest  silnie działająca arabska odżywka do włosów suchych i mocno zniszczonych. 


 Odżywka “7 Olejów" Avebio w składzie zawiera same zimnotłoczone oleje + witaminę E w formie naturalnego konserwantu i dodatkowego "upiększacza", więc co do listy składników nie mam żadnych obiekcji. 

 Specjalistyczna kompozycja regenerująca  skierowana została do osób o suchych włosach, o pasmach zakończonych punktami rozdwojenia lub zniszczonych niewłaściwym traktowaniem, bądź zabiegami fryzjerskimi.

 Buteleczka wykonana jest z dość grubego, ciemnobrązowego szkła- nie posiada dozownika...jednak powiem Wam, że dla mnie to nie ujma.  Wolę olejki, które nie zawierają wmontowanych w opakowanie mierników kropel, które często są ... hmm.. dość niechętne do współpracy ;) Oczywiście wszystko zależy od ich typu, ale chyba sami wiecie, że zazwyczaj trzeba się nieźle natrudzić, aby w końcu otrzymać dokładnie taką dawkę, jakiej się oczekuje...

 Obwód otworu szyjki buteleczki olejku do pielęgnacji włosów od Avebio jest na szczęście odpowiednio wymierzony, więc nie muszę się martwic niespodziewaną powodzią ;)



 Syryjska odżywka, skomponowana aż z 7 czystych olejów, ma postać złocisto-zielonego,  gęstego oleju, który jest zadowalająco wydajny :)

 Aplikacja według zaleceń z etykiety (wcieranie  przynajmniej raz w tygodniu i pozostawienie na włosach przez minimum 30 minut) dobrze u mnie się sprawdziła, ale stosowałam również kosmetyk zostawiając go na 2-3 h przed ostatecznym myciem (nigdy nie zostawiam olejów na całą noc)- w tym przypadku spisał się śpiewająco :)

 Nanosiłam kosmetyk na skórę i całą długość zwilżonych uprzednio wodą włosów... można oczywiście stosować olejek również na suche włosy, a dopiero potem je myć- ja jednak nie jestem zwolenniczką takiego olejowania "na mokro" ;)

 Aromat jest nadspodziewanie miły dla mojego zmysłu powonienia- zapomnijcie o impresji mdłego zielska, przesłodzonego do niemożliwości intensywnego zapaszku bliżej nieokreślonego wiechcia... Odetchnijcie z ulgą- tutaj tego nie znajdziecie ;)

 Zapach arabskiej odżywki jest delikatny, orzeźwiający i absolutnie nie drażniący- stanowi idealny balans pomiędzy roślinną cierpkością, a wszechogarniającą świeżością...

 Gdybym miała porównać, z jakim innym kosmetykiem kojarzy mi się charakter aromatu oleju, bez wahania wskazałabym... maskę miętową Synesis - kryje się w niej własnie ten sam zapach! Skład jest inny, więc teoretycznie nie ma szans na aż tak wybitne podobieństwo, ale- co zadziwiające- wrażenie istotnie jest takie samo. Kto zna ową maskę i lubi jej efektownie subtelną woń, na pewno zagustuje i w aromacie olejowej odżywki do włosów Avebio :)


 Ale zapach to tylko dodatek umilający zabieg olejowania- na włosach po spłukaniu pozostawia nikły ślad, a raczej woal przyjemnego wspomnienia.. ;) a właśnie, czas przeanalizować, jak olej wpłynął na ich kondycję.

Okazało się, że odżywka "7 Olejów" korzystnie wpłynęła na fakturę- dzięki niej każdy włos z osobna zaopatrzony jest w niezbędną otoczkę chroniącą przed niszczącym wpływem czasu i otoczenia.


 Kosmetyk sprawdził się przy moich cieniowanych, długich i dość ciężkich z natury włosach-  lepiej się układają, a splątane pukle- i tak obecne w mniejszej ilości, niż zwykle- bez problemu ustępują wpływowi mojego ulubionego grzebienia Detangling Comb z The Body Shop.

 Świetnie działa nie tylko po pierwszej aplikacji, ale i przy dłuższym stosowaniu - włosy są bardzo miękkie, zdyscyplinowane i wyjątkowo gładkie :) Do tego ten głęboki połysk każdej warstwy opadającej na ramiona i plecy kaskady... Fryzura pielęgnowana za pomocą siedmioskładnikowego oleju od Avebio wygląda cudnie- zarówno wspomagana dodatkową stylizacją, jak i żyjąca własnych życiem ;)


 Ostatni atak AZS, które szczególnie chętnie daje o sobie znać w okresie jesienno-zimowym, minął nieco ponad miesiąc temu, także nie mogę powiedzieć, jak olej wpływa na skórę głowy z świeżo zaistniałym egzemą...ale wiem, że olejek nie wywołał u mnie reakcji alergicznej- żadnego przykrego uczucia swędzenia skalpu, zaczerwienienia, stanów zapalnych, łuszczenia naskórka itp.... i chwała mu za to, bo byłabym wówczas bardzo, ale to baaaaardzo... zawiedziona ;) Po odzyskaniu jako takiej równowagi zwyczajnie i po ludzku chcę odpocząć od tej męki....

 ... a wracając do meritum ;) wspomnę jeszcze o specyfice moich włosów- już od dawna jest dla mnie jasne, że przede wszystkim potrzebują one nawilżenia i ochrony. 

 Moje włosy nie są obecnie jakoś nadzwyczajnie zniszczone, ale z racji, iż konkretne ich partie są dość wiekowe ( moja fryzura sięga już do talii, także sami rozumiecie ;)) wolę dmuchać na zimne ;)

 Dla jasności jednak dodam, że w żadnym wypadku nie zaobserwowałam po olejowaniu efektu przyklapnięcia, zbijania się w strąki i "mokrego" wyglądu włosów- objawów właściwych przekarmieniu zbyt obfitą "dietą"... Na szczęście moje pasma znają umiar potrafią czerpać dokładnie tyle, ile jest im potrzebne... a ja nie utrudniam im tego zadania wylewając na ich powierzchnię stanowczo zbyt hojne dawki oleju ;)

 Kosmetyk od Avebio bez problemu zmywa się lekkim oczyszczającym szamponem, pozostawiając włosy po wyschnięciu lekko puszyste i wyraźnie uniesione u nasady.




 Oliwa z oliwek, olej laurowy, olej z pokrzywy, olej kaktusowy, olej eukaliptusowy, migdałowy, wyciąg z mirtu, olej z rącznika, witamina E. 


 Produkt 100% naturalny- bez żadnych syntetycznych dodatków!

 Pojemność i cena: 

50 ml- 55 zł
100 ml - 85 zł


 Jeżeli poszukujecie niezawodnego środka do intensywnej kuracji suchych i zniszczonych włosów i jeśli fundusze dają Wam możliwość zakupu tego kosmetyku, to zdecydowanie polecam- naturalna kompozycja olejów ma znakomity skład, urokliwy zapach i zbawienny wpływ na włosy :)

  Odżywkę znajdziecie w Manufakturze Naturalnych Kosmetyków Avebio- zachęcam Was do odwiedzin tego sklepu, bo wszystkie produkty mają pierwszorzędnego, prawdziwie naturalnego  gatunku.



poniedziałek, 4 marca 2013

(Przed)Wiosenne porządki czas zacząć- cel nr.1- cera!


 Witajcie marcową porą :)

  Tak, jak ostatnie tygodnie nie rozpieszczały nas pogodą wywołującą w naturalny sposób uśmiech na ustach, tak bieżący chyba postanowił nam wynagrodzić wszelkie zimowe ponurości ;)

 Wraz z bardziej klarownym powietrzem, pienistymi obłoczkami na cudownie błękitnym niebie i rozkosznymi promieniami słońca wzrasta nadzieja na przeżycie kolejnej pięknej wiosny- niemal słychać jej kroki... Aura odwiecznego odradzania się przyrody napełnia serca radością i chęcią do porządkowania i odmieniania tak, aby i nasze bezpośrednie otoczenie uległo pozytywnej fali zielonej energii :)

 Wiosenne porządki nie omijają oczywiście sfery pielęgnacji- niech we wszystkim, co przyjmujemy, będzie jak najwięcej roślinnej świeżości i naturalnej czystości !

 Powiew wiosny w kosmetyczce zapewnią pomocnicy o orzeźwiających aromatach i silnie oczyszczających właściwościach- jednym z nich jest organiczna maska oczyszczająca Organic Botanics certyfikowana przez Soil Association i zatwierdzona przez Vegetarian Society.
 Głównymi bohaterami wnętrza uroczego słoiczka są kaolin i algi. Poza nimi kosmetyk zawiera m.in.aloes, certyfikowane olejki: ze słonecznika i migdałowy, olejki eteryczne z rozmarynu i lawendy oraz naturalną witaminę E.

 Produkt  i jego składniki nie są testowane na zwierzętach, także można spokojnie czerpać z jego dobroczynnego wpływu na urodę bez wyrzutów sumienia.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Śnieżna biel, czyli jak wyczarować klimatyczny image pielęgnujący skórę ;)

Kazimierz Stabrowski- Śnieżynka

 Jak się okazuje, bez trudu można dopasować wizerunek do panującej wokół pogody, a zarazem sprawić, że uroda nie zostaje uśpiona przez mróz i śnieżne zaspy, lecz wręcz przeciwnie- rozkwita :)

  Nadprzyrodzone zjawiska, magia- jak by to sugerowało widniejące powyżej symboliczne przedstawienie malarskie- nie muszą mieć wcale w tym procesie udziału ;)
 Wystarczy zaopatrzyć się w kosmetyki o odpowiednio kojarzącym się zapachu, konsystencji, opakowaniu, aby osiągnąć przed/świąteczno-zimowy efekt.

  Do tego rodzaju upiększających przyjemności mogę zaliczyć nawilżającą maseczkę morelowo-migdałową, dzięki której pielęgnacyjny rytuał stanie się szybki i nieskomplikowany, a przy tym niedrogi :)

sobota, 10 listopada 2012

Aksamitnie delikatny, migdałowo czuły- olej z dedykacją od Matki Natury :)


 Olej ze słodkich migdałów należy do najstarszych olejów kosmetycznych pozyskiwanych przez człowieka.
  Zawarte w nim substancje czynne glicerydy kwasu oleinowego i linolowego mają szczególne zdolności do zmiękczania naskórka i wzmacniania bariery ochronnej skóry. Jest to jeden z olejów uniwersalnych, nadaje się do każdego rodzaju skóry - po rozprowadzeniu nie pozostawia lepkiej i ciężkiej warstwy, lecz wchłania się pozostawiając delikatny, odżywczy film.

środa, 24 października 2012

Nawilżanie i złuszczanie- październikowe zadanie! Ciąg dalszy maseczkowego TAG-u



  Maseczka w kremie= wygoda i z tego powodu owa forma cieszy się szerszym zainteresowaniem, niż proszkowe wersje owego kosmetyku ;)

 Kontynuując przygodę z niemiecką marką Luvos Heilerde z przyjemnością zagłębiłam się w  temat ekspresowo upiększających kosmetyków do zadań specjalnych

  Gotowe do użycia maseczki do twarzy- o kremowej konsystencji i w podwójnych saszetkach (każda zawiera 7,5ml)- pozwalają cieszyć się szybką aplikacją, gdy nie mamy zbyt wiele czasu ani siły na jakakolwiek czynność- nawet tak miłą, jak dbanie o urodę ;)

 Każda zabiegana i zapracowana kobieta zna ten stan, gdy wracając wieczorem do domu marzy jedynie o położeniu się wygodnie w łóżku i zapomnieniu o całym świecie, jednak nawet w tak ekstremalnym stanie "niechciejstwa absolutnego" warto wpierw zrelaksować się przez kilka minut przy łatwym zabiegu pielęgnacyjnym, za który skóra się odwdzięczy blaskiem i gładkością.
  Kto zaznał tej prawidłowości, wieczorna porą przestanie omijać kosmetyczkę z obojętnością, a  brak czasu i chęci stanie się kiepską wymówką...- pomyśleć, że tak niewiele potrzeba, by dostarczyć skórze niezbędnych składników! :)

wtorek, 18 września 2012

Tranquility- olejek tchnący lawendą



 Living Nature jest idealnym odzwierciedleniem motta "czerpać inspirację prosto z natury".

  Jako jedna z pionierskich firm na świecie marka ta obrała rewolucyjną drogę w pełni organicznej kosmetyki, eliminując z opracowanych receptur m.in. syntetyczne konserwanty, barwniki, czy też emulgatory.

 Od czasu oddzielenia od starożytnego południowego lądu Gondwana, Nowa Zelandia została geograficznie wyizolowana na ponad 80 mln lat, co pozwoliło na rozwój unikalnej flory.
 Ponad 80% roślin Nowej Zelandii nie rośnie nigdzie indziej na świecie.

To waśnie te cenne rośliny decydują o wyjątkowości Living Nature, gdyż stanowią bazę licznych propozycji pielęgnacyjnych tej marki, dedykowanych skórze twarzy oraz ciała. W bogatej ofercie nie zabrakło również podkreślających kobiece piękno kosmetyków do makijażu.

  Bezpieczeństwo produktów Living Nature zostało przebadane zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej, potwierdzone i ostatecznie zwieńczone przyznaniem prestiżowego niemieckiego certyfikatu BDIH.

  Reprezentantem wspomnianej kolekcji naturalnych kosmetyków, z którym się zaznajomiłam, jest aromaterapeutyczny olejek do masażu o pięknej nazwie Tranquility, oznaczającej to, co w obecnym świecie jest na wagę złota ;)

czwartek, 13 września 2012

"Dumnie australijski" botaniczny skarb


 Czy wśród kosmetycznych dokonań znajdzie się specyfik, który pomoże nawet w (pozornie) beznadziejnych przypadkach?

 Owszem, istnieje pewien cudotwórca, który rozprawi się skutecznie, acz łagodnie zarówno z nieestetycznym zaczerwienieniem podrażnionej, przesuszonej skóry, zmarszczkami, rozstępami, jak i tak ciężkimi przypadłościami, jak egzema, łuszczyca i blizny. 


 Tą uzdrowicielską moc posiada intensywnie regenerujący krem australijskiej marki Botáni, który bogaty jest w najwyższej jakości aktywne związki roślinne, m.in. : skwalen oliwny, woski, kwasy tłuszczowe, aminokwasy oraz kwas hialuronowy.

 O ich wybitnych właściwościach leczniczych decyduje fakt, iż są to składniki zgodne z naturalnymi komponentami ludzkiej skóry.


środa, 22 sierpnia 2012

Arganowy luksus we włoskim wydaniu- czas na masło I Provenzali :)



 Starannie zaprojektowane opakowanie minimalistycznie wykorzystujące ciepły brąz, biel i złoto, wysublimowany zapach i cudownie regenerujące zdolności organicznej zawartości ...
 Ostatnio miałam zaszczyt poznać markę I Provenzali od jej najlepszej strony. Mam zamiar przedstawić Wam arganowe masło do twarzy i ciała, które swą wysoką jakością zasługuje na pierwsze miejsce na podium wśród znanych mi produktów uniwersalnych :)

sobota, 17 września 2011

"Więc chodź, pomaluj mój świat..."- o naturalnych pomadkach Sante


 Piękne, wyraziste usta wzbudzają podziw i pożądanie- która z nas nie lubi się wyróżniać taką ozdobą? ;)

 Nie bez powodu wszelkiego rodzaju szminki i  błyszczyki cieszą się tak wielkim powodzeniem u płci żeńskiej- warto jednak wybrać zdrową, naturalna alternatywę  w postaci pomadek koloryzujących  Sante, dostępnych aż w 20 odcieniach :)

wtorek, 16 sierpnia 2011

Migdałowe oblicze Marsylii- naturalne mydło Ma Provence


  Zawsze, gdy patrzę na powyższy obraz Vincent'a van Gogh'a, czuję nieodparte pragnienie, aby wyciągnąć dłonie do kwiecistej bieli tych gałęzi i wszystkimi  zmysłami czerpać przyjemność obcowania z migdałowym cudem natury...
  Póki co obcuję jedynie z reprodukcją tego arcydzieła jako ozdobą ścian mojego pokoju ;) 
Bardzo żałuję, że  migdałowiec stworzony dzięki mistrzowskim pociągnięciom pędzla nie może magicznie ożyć i roztoczyć w sferze innej, niż moja wyobraźnia,  swego czarownego aromatu...

 Migdałowy zapach mogę jednak przywołać dzięki marsylskiemu mydłu Ma Provence, które posłusznie spełnia  moje marzenie o kwiecistej wonności.