Moim ulubionym zapachem kojarzącym się z egzotyką jest kokos- to właśnie kosmetyków pachnących m.in. rajskimi orzechami najchętniej używam, zwłaszcza do kąpieli :)
Ich słodki aromat unoszący się w ciepłych wodnych oparach pomaga mi zrelaksować się i przenosi myślami na ogrzewane tropikalnym słońcem wyspiarskie plaże, otoczone zewsząd lazurową tonią oceanu...Uwielbiam to uczucie.
Równie serdeczne uczucia żywię do wanilii, której egzotyczna, lecz zarazem swojska słodycz nieodparcie kojarzy mi się z dzieciństwem i domowymi wypiekami...
A gdyby tak połączyć naturalną urokliwość kokosu i wanilii?
Kiedyś używałam kokosowo-waniliowego balsamu Figs&Rouge i w jego wypadku był bardzo udany mariaż- mimo iż miałam wrażenie, że dominującą stroną była Pani Wanilia... Pan Kokos w aromacie jedynie asystował, pozwalając partnerce eksponować swe wdzięki, lecz sam w zamian tworzył solidną pielęgnacyjną podstawę ;)
Zachęcona pozytywnym wspomnieniem owej pary zamkniętej w anielsko błękitnym puzderku, nie spoczęłam w poszukiwaniach idealnie wyważonej w proporcjach woni słodkiego oblicza egzotyki... i takim sposobem jako kolejnego kosmetycznego gościa zaprosiłam niedawno w swe progi ekologiczny żel pod prysznic francuskiej marki Born to Bio.
Jak już wielokrotnie deklarowałam zdecydowanie wolę toaletowe zabiegi- zarówno w przypadku twarzy, jak i ciała- z udziałem mydlanych kostek. Takie już mam upodobanie :) Żele są dla mnie ciekawym urozmaiceniem, lecz na pewno nie podstawą.
Do wyboru akurat żelu Born to Bio skłoniła mnie ekologiczna renoma marki (certyfikat Ecocert (Cosmebio), brak testów na zwierzętach i nadzieja na odnalezienie idealnie zbilansowanych nut zapachowych wiadomego pochodzenia :)
Czy to był dobry wybór?